287. To był dobry dzień - spotkanie z kabaretem Paranienormalni.
Spoglądam na swój blog, zajrzałam do archiwum i dotarło do mnie, że opuściłam się w pisaniu. Totalnie zaszufladkowałam swoją stronę recenzjami książkowymi i filmowymi. W sumie to było ok, bo jeszcze wtedy skubnęłam to i owo. A teraz idę na łatwiznę i jedyne na co mnie stać to miesięczne podsumowania książkowe, które niewiele mnie kosztują. Co się stało z moją pasją do pisania? Przecież byłam tak dobrym obserwatorem i naprawdę opowiadanie tego, co dzieje się wokół mnie za pośrednictwem słów, szło mi dobrze. Przecież to jak jak jazda na rowerze. Tej umiejętności się nie zapomina i się jej nie traci z dnia na dzień. Nie wiem co się stało, ale dopadło mnie coś w rodzaju ubóstwa językowego. Mimo czytania wielu książek, zaczęłam stawać się językową amebą. Konstrukcja zdań, błędy ortograficzne zaczęły mnie przerażać i zaczęłam się powoli wycofywać z tego, co lubiłam kiedyś robić najbardziej. Dzisiaj jestem tu, pozwalam palcom przemykać po klawiaturze, walcząc z tchórzostwem pisarskim, które p...