48. Święta, święta i po świętach...
No właśnie. Święta już za nami. Mniejsze korki, kolejki w sklepach oraz koniec dobroci. Z tym kojarzy mi się okres poświąteczny. W sumie moje święta nie były najgorsze, ale też nie były najlepsze. Zachwytu nie potrafiłam z siebie wydobyć, bo Boże Narodzenie zostało zabite przez sztuczność. Odczuwałam ja na każdym kroku - przy składaniu życzeń, przy kolędach śpiewanych w telewizji, w kościele, w domu. Być może to wina mojego nastawienia, brak śniegu też zrobił swoje. Jedyny pozytyw tych świąt to Listy do M 2, które wczoraj zobaczyłam w drugi dzień świąt (więcej o tym filmie w innym wpisie). Tak jak już pisałam tydzień temu - czas przedświąteczny był fajny, same święta średnio udane a czas poświąteczny do kitu. Zostałam sprowadzona do szarej rzeczywistości. Pani w sklepie nie wita mnie już tym samym uśmiechem, który tkwił na jej twarzy przed świętami, ludzie przechodzą obok siebie obojętnie, bez jakiegokolwiek uczucia a przecież przed kilkoma dniami niejedna osoba prz...